Przyjechawszy do kraju po dziesięciu latach nieobecności zdziwiłam się, jaką nienawiścią darzeni są ekolodzy. Oczywiście nie mam tutaj na myśli osób pracujących naukowo w dziedzinie ekologii, ale tych, którzy popularnie nazywani są eko-oszołomami bądź eko-terrorystami, czyli obrońców środowiska. Właściwie w każdej innej dziedzinie i działalności społeczeństwo jest podzielone, wszystko ma swoich zwolenników i przeciwników, ale jeśli idzie o ekologów, to poza nielicznymi wyjątkami wołających na puszczy, są oni wrogiem publicznym numer jeden. No czasem dołącza się też cyklistów, ale to pewnie dlatego, że poglądy też mają takie bardziej pro-ekologiczne.
Zachodzę w głowę, co takiego musiało się stać podczas mojej nieobecności, że ludzie, jeśli nawet nie potępiają ekologów w czambuł, to boją się przyznać do swoich sympatii do przyrody, by nie zostać zaliczonymi do tego grona i zbluzganymi, a w najlepszym wypadku potraktowanymi z podejrzliwością. Ekolodzy-naukowcy nawet protestują przeciw nazywaniu obrońców środowiska ekologami, bo termin ten stał się w zasadzie obelżywy. Niechęć do ekologów jest nawet silniejsza od wszechobecnej rusofobii - fora internetowe pełne były entuzjastycznych pochwał dla Putina po uwięzieniu aktywistów "Greenpeace'u".
Dlaczego powątpiewanie w jedyną słuszną drogę postępu, czyli "ludziom się należy, bo są najważniejsi" spotyka się z reakcjami obronnymi? Co jest złego w tym, że prócz nas przeżyją żaby i ślimaki, które bez naszej pomocy często skazane są na wyginięcie? Czy tak trudno pojąć, że i my sami bez przyrody nie przetrwamy? Nie wiem. Nie rozumiem.
Zdaje się, że już oddaliłam się od ogółu społeczeństwa, bo nie zauważyłam (nie chciałam widzieć?) takiego trendu, a właściwie jego powszechności. Sadziłam, że takie podejście jest tylko w moim otoczeniu. O naiwności!
OdpowiedzUsuńSorry, że poruszę temat tabu, ale uważam, że przyczyną podejścia do przyrody "człowiek jest ponad wszystkim i jak tylko zechce, to może wycinać i zabijać" jest panująca u nas religia. Takie poglądy jak pana Terlikowskiego, gnieżdżą się w głowach wielu Polaków. Nie mamy świętych drzew, jak w czasach pogardliwie zwanych pogańskimi, nie szanujemy zwierząt, bo nie mają duszy. Owady są groźne, to zabić. Żaby są wstrętne, to zabić, Lisy mają ładne futra, to obedrzeć ze skóry. Człowiek panuje!
Obawiam się, że masz rację z tą religią. I może nawet nie sama religia, czy jej święta księga są tu problemem, ale ludzie, którzy ją interpretują i wybierają to, co im akurat przypasowało. Tak jak i w islamie. Choć może lepiej nie powinnam się wypowiadać, bo żadnej z tych ksiąg nie czytałam, co najwyżej cytaty jakieś, które były zupełnie "od czapy" :)
OdpowiedzUsuńReligia swoje, ale człowiek- jeśli mądry, nie da się okadzić. Głupek - czy katolik, czy nie, pozostanie głupkiem. Szkoda tylko, że ta głupota to nie coś z czego można się śmiać. Niestety.
OdpowiedzUsuńMnie z kolei ręce opadają na ludzi- zdawałoby się światłych, na poziomie; wielu takich właśnie dołącza do kretynów, którzy w naukowcach czy też w szeroko pojętej wrażliwości na krzywdę zwierząt widzą zagrożenie równe ze zstąpieniem piekielnego...
cos tam kiedys skrobnalem na temat 'ekologow', ktorzy odstepuja od protestow po przelaniu odpowiedniej sumy na konto ich jedynie slusznej fundacji
OdpowiedzUsuńPewnie i tacy się zdarzają, ale wydaje mi się, że są to odosobnione przypadki. A przekaz idzie w rodzaju: zamiast się dać spałować i zamknąć poszli na "układ z władzą" - to tylko o forsę im chodziło. Bo każdy sądzi według siebie :(
OdpowiedzUsuńPozwolę sobie przytoczyć bardzo ważny dla mnie cytat:
OdpowiedzUsuń„Chrześcijanie utrzymują, że ludzie zostali stworzeni w wyjątkowy sposób, jako naczynia zawierające iskrę bożą, zostali ukształtowani na podobieństwo Stwórcy, obdarzeni władzą nad niższymi stworzeniami oraz obietnicą nieśmiertelności. To imponujące! Trudno zachować pokorę, jeśli człowiek znajduje się w centrum wszystkiego. Nie znajdujemy się w centrum. Największą zasługą nauki jest ponowne – pokorne – określenie naszej roli we wszechświecie. Odkrywamy, że zamiast być głównym wydarzeniem w stosunkowo młodym i małym kosmosie, jesteśmy mgnieniem i maleńkim punkcikiem. Odkrywamy, że zamiast panować nad zwierzętami należymy do ich świata, różniąc się od nich wyjątkowym rozwojem tylko jednego organu, którego, aż nazbyt często nadużywamy. Wszystkie naukowe informacje o świecie skłaniają do pokory. Jesteśmy ubranymi w spodnie naczelnymi. Mimo to wielu niewierzących stąpa dumnie i pieje, że należymy do naczelnych. To naprawdę zabawne, jeśli się nad tym głębiej zastanowić.”- Dale McGowan, „Poza wiarą. Jak wychować etyczne, wrażliwe dzieci w świeckiej rodzinie”, Warszawa 2009, s. 184-185.
Kocham przyrodę i jest ona dla mnie bardzo ważna. Nie uważam się za kogoś lepszego niż zwierzęta. Myślę dokładnie tak samo jak autor tego cytatu. Z ekologami sprawa jest dla mnie prosta. Popadanie ze skrajności w skrajność nie jest dobrą drogą. Ja nie jestem ważniejsza niż ginące gatunki, ale one też nie mogą być ważniejsze niż ja. Z nimi natomiast bywa różnie, z powodu tychże skrajności. W tym wszystkim chodzi o znalezienie złotego środka, o który wcale nie jest łatwo.
Pozdrawiam.
W zasadzie tak. Ale ginące gatunki nie obronią się same. No chyba, że uznamy, że i tak muszą wyginąć, żeby ludzie mieli więcej miejsca. Nawet ci, co uznają, że należymy do świata zwierząt często uważają, że rządzi prawo dżungli, gdzie słabszy musi ustąpić silniejszemu, a prawo do życia mają tylko te zwierzęta, które są dla nas użyteczne.
UsuńNiestety ginące gatunki są ginące bo ludzie uznali, że są mniej ważne niż oni - i nie chodzi tu o "wyginiemy albo my albo one", ale raczej - mam dojeżdżać do pracy 10 minut dłużej? mam jeść mięśo tylko 4 razy w tygodniu? podłoga z sosny jest niemodna, muszę mieć z drewna egzotycznego... Może trochę przesadzam, ale dopóki ludzie będą myśleć, że są ważniejsi, niezależnie czy z pobudek religijnych czy "intelektualnych" to nie spoczną, póki nie pozostaną wyłącznie zwierzęta udomowione.