piątek, 20 lutego 2015

Solastalgia

Nie wiem, czy istnieje jakiś polski odpowiednik tego terminu. Wymyślił go australijski filozof Glenn Albrecht, by opisać stan podobny do nostalgii, melancholii związanej z opuszczeniem swojego kraju albo miejsca urodzenia i tęsknoty za nim. Aby odczuwać solastalgię nie trzeba nigdzie wyjeżdżać. Mieszka się tam gdzie zawsze, tylko miejsce to jest już inne. Albrecht odnosił się w swoich wywodach bardziej do zmian klimatycznych albo do wielkich ingerencji człowieka w środowisko naturalne (susze, powodzie, kopalnie odkrywkowe itp.), kiedy to, co znajome i przewidywalne zmienia się nagle i czujemy się bezsilni i niemający jakiegokolwiek wpływu na to, co nas otacza i co się dzieje.
Myślę, że można by trochę rozszerzyć znaczenie tego słowa. Wszystko zmienia się w tempie dawniej niespotykanym i często chciałoby się zwolnić i powrócić do tego dawnego świata, którego często już wokół nas nie ma. Wydaje mi się, że sporo osób, włącznie ze mną, gdzieś tam w środku sobie taką małą solastalgię hoduje. Ach, kraj lat dziecinnych... Ale też nie uważam, że jest to uczucie destrukcyjne, wręcz przeciwnie. Jest to okruszek marzenia, nasionko, z którego wyrosnąć może duże drzewo opierające się wichrom historii i dające schronienie ludziom. Możemy starać się odbudowywać tamten świat, albo przynajmniej przechować jego pamięć dla przyszłych pokoleń. Świat może trochę (albo nawet bardzo) wyidealizowany, pełen ludzkiej życzliwości, solidarności i tolerancji, upalnych lat i białych zim, lasów zapraszających do swego wnętrza, ukwieconych łąk i źródełek z krystalicznie czystą wodą, raczej mało realny, ale jakżeż piękny.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz